Po przybyciu do Bragi przechadzałyśmy się uliczkami centrum, między innymi Rua dom Diogo de Sousa, na której początku, witając przybyszów, stoi Arco da Porta Nova. Przy uliczce tej znajduje się także katedra Sé, główne wejście do świątyni znajduje się jednak z drugiej strony budowli. Doszłyśmy na Praça da República, skąd skręciłyśmy w okazałą Avenida da Liberdade. Doszłyśmy do Largo de Santa Cruz, gdzie znajduje się kościół o tym samym imieniu i Hospital de São Marcos. Odrobinę dalej znajduje się Dom Promienisty (Casa do Raio), którego fasada odznacza się głębokim niebieskim odcieniem zdobiącej ją azulejo. W czasie naszej wizyty był niestety poddawany remontowi i został praktycznie całkowicie zasłonięty przez rusztowania. | We were wandering through the streets of the city centre, for example Rua dom Diogo de Sousa beginning with an arch, Arco da Porta Nova, welcoming the visitors. There is also the Cathedral Sé situated at this street, but the main entrance to it is located on the other side of the building. We arrived to Praça da República and turned to the splendid Avenida da Liberdade. We reached Largo de Santa Cruz with a church bearing the same name and Hospital de São Marcos. A bit further away we found The Palace of Raio (Casa do Raio) with its deep blue azulejo facade. During our visit it was unfortunately undergoing some works and almost completely covered by scaffolds. |
Arco da Porta Nova |
Praça da República |
Avenida da Liberdade |
Wejście do jednego z budynków na Avenida da Liberdade. Entrance to one of the buildings on Avanida da Liberdade. |
Igreja da Santa Cruz |
Hospital de São Marcos |
Capela dos Coimbras |
Błądziłyśmy uliczkami miasta, aż nastał zmierzch. Na skwerze przed ratuszem odbywała się wówczas jakaś miejska impreza pełna budek z mniej i bardziej tradycyjnymi potrawami. O dziwo, ceny przy takich okazjach są znacznie wyższe niż standardowe ceny, jakie znaleźć można w portugalskich restauracjach. Mieszkańcy, zachęceni pewnie kilkoma kuflami piwa i biesiadną atmosferą, zdawali się nic nie robić sobie z zawyżonych cen i gwarnie gromadzili się przy rozstawionych stołach. Nas jednak skusiła intrygująca i nastrojowo oświetlona brama Casa dos Coimbras. Okazało się, że w dziedzińcu budynku znajduje się bar na świeżym powietrzu ze stolikami i kanapami ulokowanymi pośród drzew i kwiatów. Atmosfera była dosłownie jak z bajki, przygrywała delikatna muzyka, dzieciaki biegały po trawie, a my sączyłyśmy wino i świeżo wyciśnięty sok. Było to idealne zakończenie intensywnego dnia. | We were strolling through the streets until the sunset. At the square in front of the town hall there was a kind of a city party full of stalls offering more or less traditional food. Weirdly, the prices at this sort of occasions tend to be much higher than the standard ones which you can find in Portuguese restaurants. The residents, though, probably encouraged by a few pints of beer and a convivial atmosphere, seemed not to be bothered by overly high prices and gathered noisily around the tables. We were however more tempted by an intriguing and atmospherically illuminated gate of Casa dos Coimbras. We found out that there is an open-air bar in the yard full of tables and sofas located among the trees and flowers. The mood was simply fairy-tale, a delicate music was flowing, the children were running and playing on the grass and we were sipping the red wine and freshly squeezed juice. It was a perfect end of an intense day. |
Przyjemne zakończenie dnia w Casa dos Coimbras. A pleasant end of the day in Casa dos Coimbras. |
Casa dos Coimbras za dnia. Casa dos Coimbras by day. |
Ratusz za dnia. / The town hall by day. |
Następnego dnia wstałyśmy dość wcześnie, by dokończyć rozpoczęte wczoraj zwiedzanie. Weszłyśmy do Katedry, przeszłyśmy się raz jeszcze głównymi uliczkami miasta, po czym skierowałyśmy się na wylotówkę w kierunku Guimarães. Świeciło mocne słońce i niełatwo było nam znaleźć odpowiednio ocienione miejsce, przy tym droga wiła się zygzakami, co utrudniało znalezienie punktu, w którym byłybyśmy widoczne dla kierowców. Kilkakrotnie zmieniałyśmy lokalizację, ale i tak czekałyśmy około trzech kwadransów na zatrzymanie się pojazdu. Kierowca, który podrzucił nas do Guimarães nie był zbyt skory do rozmowy, sprawiał wręcz wrażenie gburowatego. Zawiózł nas jednak pod sam zamek ulokowany na wzgórzu, za co byłyśmy ogromnie wdzięczne, bo oszczędziło nam trudu wspinaczki. | The next day we woke up pretty early in order to finish the visiting started yesterday. We entered the Cathedral, walked once again through the main streets and afterwards, we headed to the road towards Guimarães. The sun was very strong that morning and it wasn’t an easy task to find an appropriately shadowed place. On the top of that, the road was zigzagging, which made it even more difficult to find a point visible and comfortable enough for the drivers. We changed places several times but we still had to wait around three quarters to see a car stop in front of us. The driver who took us to Guimarães wasn’t very eager to talk, he was giving a rather morose impression. Despite that, he left us at the foot of the castle located on the top of the hill, for what we were incredibly grateful as it saved us the effort of climbing. |
Katedra Sé. / The cathedral Sé |
Katedra - detal. / The cathedral - detail. |
Wielkie, złote organy, okupujące całą przestrzeń nad wejściem do świątyni. Great, golden organs, occupying the whole space over the entrance to the temple. |
Jedna z kaplic, udekorowana azulejo. One of the chapels, decorated with azulejo. |
Mury zamkowe, wybudowane w XV w., pośrodku których znajduje się skonstruowana pięć stuleci wcześniej wieża, sprawiają wrażenie ogromu i siły. Zwiedzający mogą przejść się wzdłuż tych gigantycznych ścian, podziwiać wspaniały widok leżącego w dole miasta, a także zwiedzić pobliski kościółek z XII wieku – Igreja São Miguel de Castelo, w którym wedle legendy ochrzczony został pierwszy król Portugalii, Alfons I Zdobywca. Wejście na teren zamku jest darmowe i zdecydowanie warto skorzystać z możliwości zwiedzenia go. | The castle walls built in the 15th century and embracing a tower erected 500 years earlier give an impression of magnitude and strength. The guests can walk along the huge walls and admire marvellous views of the city spread beneath, as well as visit a nearby church dating from the 12th century – Igreja São Miguel de Castelo where, according to the legend, the first king of Portugal, Alfonso I was baptised. The entrance to the castle is free and it’s decidedly a good idea to pass by. |
Igreja São Miguel de Castelo |
Zeszłyśmy Largo Martins Sarmento z zamkowego wzgórza w kierunku centrum. Przeszłyśmy urokliwą uliczą Rua de Santa Maria obok Jardim do Carmo, przyglądając się mijanym kamienicom. Dostrzegłyśmy tu między innymi wyróżniający się przedsionek Lar de Santa Estefania oraz minęłyśmy miejski ratusz. Z Rua de Santa Maria weszłyśmy na Praça de São Tiago, z którego przeszłyśmy na Praça da Oliveira. Oba te place wyznaczają ścisłe centrum miasta. Dookoła nich stoją kamienice z charakterystycznymi arkadami. Na parterze budynków zwykle mieszczą się restauracje, a brukowany deptak praktycznie cały jest zastawiony stolikami i krzesłami. Niejako w przejściu pomiędzy tymi dwoma placami znajduje się dawny Ratusz, Antigos Paços do Conselho. Na Praça da Oliveira znajduje się ponadto Igreja da Nossa Senhora da Oliveira, kościół, który za czasów swojej świetności cieszył się opieką króla oraz równymi - jeżeli nie większymi – przywilejami, co katedra w Bradze. Według legendy, podczas budowy świątyni, znajdujący się w jej przedsionku pień drzewa oliwnego pokrył się liśćmi – to od tego wydarzenia pochodzi nazwa kościoła. Przed nim postawiona została kapliczka, w której znajduje się padrão upamiętniające zwycięstwo Portugalczyków i Hiszpanów nad Maurami w bitwie pod Salado w 1340 roku. | We descended via Largo Martins Sarmento from the castle hill to the city centre. We passed by Jardim do Carmo walking Rua de Santa Maria and looking at the buildings placed at its both sides. We noticed there, among others, a distinguished entrance to the Lar de Estefania and the city town hall. From Rua de Santa Maria we got to Praça de São Tiago and then, to Praça da Oliveira. The two squares are the very city centre. They are surrounded by the tenement houses with characteristic arcades. The ground floor is usually taken by restaurants and the cobbled walkway is dominated by tables and chairs. As if in the passage between the two squares, there is and old town hall, Antigos Paços do Conselho. Furthermore, at Praça da Oliveira there is Igreja da Nossa Senhora da Oliveira, a church which during the era of its brilliancy was enjoying the support of the king and the same - if not bigger - privileges that the Cathedral of Braga. As the legend says, during the construction of the temple, the trunk of the olive tree staying at its vestibule covered itself with leaves - the story lays to the origin of the church's name. There is, moreover, a chapel situated in front of it, with padrão which commemorates the Portuguese and Spanish victory over the Mores in the battle of Salado in 1340. |
Lar de Santa Estefania przy Largo Martins Sarmento. Lar de Santa Estafania at Largo Martins Sarmento. |
Wejście do Lar de Santa Estefania. Entrance to the Lr de Santa Estefania. |
Rua de Santa Maria |
Ratusz / Town hall |
Rua de Santa Maria |
Largo da Oliveira |
Po prawej stronie - Antigos Paços do Concelho On the right - Antigos Paços do Concelho |
Largo da Oliveira |
Igreja de Nossa Senhora da Oliveira |
Igreja de Nossa Senhora da Oliveira - detal Igreja de Nossa Senhora da Oliveira - detail |
Kapliczka przed kościołem / A chapel in front of the church |
Kamienice przy Largo do Toural. Buildings at the Largo do Toural. |
Prawdę mówiąc, przebiegłyśmy trochę przez to Guimarães, „zaliczając” przewodnikowe atrakcje, a to z powodu ograniczonego czas i obawy przed ewentualnymi komplikacji w drodze powrotnej. Pobłądziłyśmy uliczkami centrum i zatrzymałyśmy się w dość sporym snack barze, wyglądającym jak ulubione miejsce dla starych „lokalsów”, gdzie zjadłyśmy obiad. Przeszłyśmy się jeszcze Jardim Público da Alameda i zrobiłyśmy pamiątkowe zdjęcia pod znanym murem z napisem „Aqui nasceu Portugal” („Tu narodziła się Portugalia”). Choć nasza wizyta w Guimarães była niezwykle krótka i tam, na miejscu, znacznie bardziej podobała mi się Braga, w której zresztą spędziłyśmy więcej czasu i mogłyśmy ją dzięki temu lepiej poznać, muszę przyznać, że teraz, gdy przeglądam zdjęcia i wracam do map tych dwóch miast, wydajemi się, że to właśnie Guimarães ma więcej do zaoferowania. I gdy już przekonam się do tej myśli, wracam w duchu do nocnej przechadzki ulicami Bragi, unikalnej atmosfery Casa dos Coimbras, czy promadany braską Avenida da Liberdade, i znów staję przed dylematem! | To be honest, we were running a bit through this city, „checking out” the tourist attractions, due to the limited time and th>e anxiety of possible complications on our way back home. We wandered through the cetrtal streets and we stopped for lunch in a quite a spacious snack bar at the Largo do Toural. We walked through Jardim Público da Alameda and we took some souvenir photos next to the famous wall with an inscription „Aqui nasceu Portugal” („Here Portugal was born”). Although our visit in Guimarães was brief and there, on the spot, I definitely liked Braga more, especially that we spent there more time and could get to know it better, I have to admit that right now, while watching the pictures and checking the city maps, I have an impression that it's actually Guimarães which has more to offer. And when I agree on that, I instantly start thinking about the night stroll through the streets of Braga, the unique atmosphere of Casa dos Coimbras or the walk through Avenida da Liberdade and I feel confused again! |
Na tym zakończyłyśmy właściwie zwiedzanie miasta, zaczym wyszłyśmy na jego obrzeża, by znaleźć dogodny punkt dla autostopowiczów. Jak się okazało, był to punkt nadzwyczaj dogodny, gdyż dosłownie trzy sekundy później zatrzymał się przy nas pierwszy samochód. Byłyśmy w szoku, że autostop może działać tak sprawnie! Jego kierowca zapewne kierował się wspomnieniem swojej córki, studentki, która, jak opowiadał, tak jak my, intensywnie podróżuje po Europie. Podwiózł nas na ostatnią przed zjazdem na Porto stacją paliw, gdzie rozpoczęłyśmy poszukiwania kolejnych „szczęśliwców”. Nie pamiętam już, kto zaofiarował nam podwiezienie, ale pamiętam, że stosunkowo szybko przemierzyłyśmy kolejny dość daleki odcinek drogi, ponad połowę miałyśmy już za sobą. Ten nasz wypad był swoistym zlepkiem „małych wisienek na torcie”. Tak było, gdy znalazłyśmy z Asią niezwykle urokliwą kawiarnię Casa dos Coimbras w Bradze, by zakończyć tym miłym akcentem pierwszy dzień naszej podróży. Tak było, gdy kierowca podrzucił nas pod sam samiutki zamek w Guimarães lub gdy dosłownie w mgnieniu oka złapałyśmy pierwszy autostop w kierunku Lizbony. Już jest dobrze – ale wspaniałe uniwersum pragnie dać nam mały prezent, taki gratis. Nie mogło więc zabraknąć podobnego akcentu na koniec podróży. Gdy zakończyłyśmy drugi etap drogi powrotnej i próbowałyśmy znaleźć kolejnego kierowcę, zgodził się nas zabrać ze sobą sympatyczny staruszek. Sprawiał wrażenie lekko podejrzliwego, ale gdy zaczęliśmy rozmawiać po portugalsku, szybko się rozpogodził i przekonał do naszego towarzystwa. Żartowaliśmy i rozmawialiśmy o Polsce, o Portugalii, o portugalskiej kulturze, jedzeniu, winie, muzyce. W pewnym momencie temat zszedł na fado, które osobiście uwielbiam. Powiedział, że nie przepada za tą muzyką – jak zresztą większość Portugalczyków – ale istnieje fado, które trafia w jego gust. Poprosił, bym wyjęła z samochodowej skrytki pokaźną kolekcję płyt, których słucha w czasie jazdy. Wyjęłam cały ten stos i zaczęliśmy przeglądać, po czym nagle natrafiłam na soundtrack filmu, o którym już tu kiedyś wspominałam, filmu „Fados” Carlosa Saury! Myślałam, że eksploduję z radości, bo nie mogłam uwierzyć, że taki zbieg okoliczności jest możliwy – nie dość, że przypadkowy kierowca wcale nie okazuje się seryjnym mordercą (ok, nie jest to znów aż tak częste, by móc tworzyć tak skrajne scenariusze ;P), to jeszcze jest fanem „Fados” Carlosa Saury! Włączyliśmy płytę i z głośników poleciały słodkie nuty tego wspaniałego zbioru fado. Wybieraliśmy nasze ulubione kawałki, śpiewaliśmy co któryś wers, a przed nami rozpościerała się wspaniała autostrada, prosto do Lizbony. Nasz kierowca, jadący początkowo w kierunku Sintry, na północny zachód od stolicy, zdecydował się, specjalnie dla nas, nadłożyć lekko drogi i wysadził nas na jednej z Lizbońskich stacji metra, bodajże Campo Grande. Pożegnaliśmy się ciepło, pożyczyliśmy sobie nawzajem szerokiej drogi i rozstaliśmy się. Było zaledwie około godziny 20 i byłyśmy szczerze zadowolone, że udało nam się, dwóm dziewczynom, tak zgrabnie przemierzyć pół kraju. Żałowałyśmy jedynie, że nasz wyjazd miał zakończyć się tak niespodziewanie szybko. | That was the end of the sight-seeing and we left the city in order to search a convenient hitchhiking spot on its suburbs. As we quickly found out, it was an incredibly convenient spot, as literally three seconds after taking the position the first car stopped next to us. We were absolutely shocked that the hitch-hiking can be The driver’s gesture was probably governed by the memory of his daughter, a young student, who, as he was telling us, was an adventurous traveller, just us us. He left us at a service station at the last turnoff before Porto, where we started the quest for another „lucky one”. I don’t remember anymore who offered us a lift, but I do remember that we traversed the next part of the road relatively quickly. We had already made over a half way through. This little escapade of ours was a sort of a patchwork of „icings on the cake”. It was like this when in Braga we found this enchanting café Casa dos Coimbras to finish the first day of our trip with this charming accent. It was exactly so when the driver left us at the doorstep of the castle in Guimarães and when we got the first lift towards Lisbon in the blink of an eye. It is already well – but the great universe decides to give us a tiny gift, a bonus. We couldn’t miss it at the very end of our weekend neither. When we finished the second stage of our way back home and we were trying to find another driver, a nice, old man agreed to give us a lift. He was looking at us in a slightly suspicious manner, but after having exchanged several phrases, he cheered up quickly and took to our company. We were joking about Poland, Portugal and the Portuguese culture, about food, wine and music. At a certain point we broached the subject of Fado, which I personally adore. He said that he’s not really into that genre – as the majority of the Portuguese – but there is, though, a kind of Fado witch is up his street. He asked me to take a considerable collection of CDs which he listens to while driving from a cubby hole. I got the whole pile of CDs out and we started glancing through it. Suddenly I found the soundtrack of the film I have already mentioned before, „Fados” by Carlos Saura! I was thinking I was going to explode from joy! I couldn’t believe that this sort of coincidence could be possible – as if it wasn’t enough that yet another random guy giving us a lift is absolutely not a serial killer (ok, I admit, it’s actually not that a serious case to create similar scenarios ;P), he is also the fan of Carlos Saura’s „Fados”! We turned on the CD and the car filled with the sweet tones of this fantastic set of Fado. We were choosing our favourite tunes, singing along the lines we remembered and a great highway straight to Lisbon was stretched in front of us. Our chauffeur, who was initially heading in to Sintra, a city situated north-west from the capital, decided to make a detour especially for us and he left us at one of the subway stations, Campo Grande, if I’m not mistaken. We said goodbye in a very kindly manner, we wished each other a good trip and we went our ways. It was barely 8 pm. And we were genuinely pleased that we, two girls, were able to cross a half of the country so swiftly! We only regretted that our trip was meant to finish so surprisingly quickly. |